DRZEWO
Rosło w polu drzewo,
samotne, opuszczone.
Wzmagało się z ulewą,
wichrem, deszczem i szronem.
Cicho liśćmi szumiało,
słońcu i chmurom się żaliło.
I tak stało cichutko
od wiosny aż do zimy.
Noc go swym płaszczem otulała,
słońce budziło ze snu.
Razem z deszczem płakało,
nad smutnym losem swym.
Lecz wreszcie dnia pewnego,
słowik przyleciał doń.
Zaśpiewał w jego gałęziach,
piękną piosenkę swa.
Śpiewał pieśń o miłości,
o sercach złączonych dwóch.
Drzewo w pieśń się wsłuchało
i liśćmi zapłakało.
I odtąd dnia każdego,
słowik swą pieśń mu da.
A drzewo jest już szczęśliwe,
że przyjaciela ma.