ROZMOWA ZE ŚMIERCIĄ
Ty pani najokrutniejsza,
czemu tak jesteś bezwzględna?
Dlaczego wydzierasz z rąk matek
serduszka kochanych dziatek?
I patrzysz i się śmiejesz,
drwisz sobie ze wszystkiego.
Musisz być tak okrutna
i nie mieć serca czułego?
Posyłasz ludzi na wojny,
pozwalasz ginąć stworzeniom.
Nigdy nie będzie Ci dosyć,
patrzeć na ludzkie cierpienia?
Ściągasz klęski, żywioły,
łapy wyciągasz zachłannie.
I kosisz, i kosisz, i kosisz,
i zbierasz swe plony panno.
Gdybyś Ty, tak okrutna,
choć trochę serca miała.
To byś tych, co Cię pragną,
do siebie już zabrała.
Ty wolisz jednak znienacka
zabierać, co najcenniejsze.
I śmiać się w oczy każdemu,
nie masz Ty śmierci serca.
Weź mnie, nie boję się Ciebie,
zostaw te dzieci maleńkie.
Ja mam już życia dosyć,
chcę otrzeć się o Twą rękę.
Nie chcę już żyć bez miłości
i w ciągłym lęku i żalu.
No zabierz, czemu nie chcesz,
pozbawić mnie tego bólu?
Pamiętasz, że tak niedawno,
otarłam się przecież o ciebie?
Nie chciałaś mnie wtedy, weź teraz,
ja chcę już iść do Ciebie.
Mówisz, że jeszcze mnie nie chcesz?
że męczyć jeszcze się muszę?
Że właśnie anioł i diabeł,
targują się o mą duszę?
Teraz to ja się nie dam !
swej duszy tani nie sprzedam !
Bo przez Chrystusa mękę:
... Ż Y Ć W I E C Z N I E B Ę D Ę !!!!!